Ach te relacje… Postanowiłam, że opublikuję także swoje przemyślenia na temat relacji damsko-męskich, ale i ogólnie relacji międzyludzkich. Budowanie i tworzenie relacji moim zdaniem nie należy do łatwych. W związku, jak i w przyjaźni należy stanąć „nago” przed drugą osobą, zrzucając maski i pokazując prawdziwą twarz, czyli nasze lęki, wady i cechy, które niektórzy ludzie często wykorzystują. W relacjach stajemy się bezbronni.
Relacje — moje przemyślenia
Na pewno każdemu, chociaż raz się przydarzyło, że poczuł się zraniony albo zawiódł się na kimś. Tak samo ja znalazłam się w takim miejscu. Jeśli chodzi o związki, zawsze byłam w swoim odczuciu tą osobą, która się stara bardziej. Lub też odpuszcza więcej dla tzw. świętego spokoju. Później się okazało, że nazywa się to brak asertywności i nikt nie doceniał mojego męczennictwa. Nadszedł czas, aby wziąć się w garść. Odbijało się to na moich związkach, ponieważ czułam, że druga osoba mnie rani, nie rozumiałam dlaczego. Patrzyłam ze swojej perspektywy, czyli jeśli ja nie wpadłabym na pomysł, żeby coś zrobić (lub czegoś nie zrobić), nie oznacza to, że druga osoba, nawet ta nam najbliższa będzie miała takie samo postrzeganie świata. Z czasem się nauczyłam, że nie mogę patrzeć na innych ludzi przez pryzmat siebie.
Ponieważ, każdy z nas jest inny, ma inne doświadczenia i inny pogląd na świat. Tak samo jak w swoim życiu, u innych cenię sobie autentyczność. Jeśli ktoś ma swoje intencje, przekonania i patrzenie na świat, najlepiej by było, jakby był szczery, abyśmy my, jako druga strona mogli zweryfikować czy chcemy w swoim życiu mieć do czynienia właśnie z taką osobą. Pojawia się problem, kiedy spotykamy na swojej drodze manipulantów i osoby z narcystycznym zaburzeniem osobowości, ponieważ takie osoby potrafią się sprytnie kamuflować, póki nie osiągną swojego celu. Natomiast jest to temat na odrębny wpis.

Relacje — co tak naprawdę się liczy?
Moim zdaniem podstawą do utrzymania jakiejkolwiek relacji jest komunikacja i kompromisy. Bez komunikacji i obustronnych kompromisów, nie ma związków. Przynajmniej ze mną. 😛 Ponieważ, nie widzę sensu w tworzeniu relacji z kimś, kto zacznie cokolwiek wymuszać na drugiej stronie, sugerować swoje prawdy, jako jedyne objawione, wpływać manipulacją na drugą osobę, aby osiągnąć swoje cele. Miałam do czynienia z takimi osobami i nie jest to dla mnie. Oczywiście, możemy się różnić i oczywiście mogą pojawić się problemy nie do przeskoczenia. Tak wygląda życie, nic nie jest pewne ani nie trwa wiecznie. Natomiast uważam, że w takiej sytuacji na pierwszy plan wysuwa się szacunek i znów komunikacja.
Uważam, że życie jest zbyt krótkie, abyśmy byli z kimś, przy kim nie jesteśmy szczęśliwi.
Moim zdaniem, także bardzo nie fair jest „zdobycie” kogoś i wtedy przedstawienie oświadczeń, co ma się zmienić. Uważam, że w momencie, kiedy druga osoba, zdąży się zakochać i wykorzystanie tego, aby móc postawić na swoim, jest okrutne i bezduszne. Ponieważ, zanim wejdziemy w relacje, warto się zastanowić, czy ta osoba mi odpowiada.
Warto się zastanowić:
Czy jej/jego zachowanie, pasje, spojrzenie na życie mnie interesuje, czy je podzielam?
Czy jest szansa, abyśmy mogli mieć wspólne cele?
Jakie są nasze języki miłości?
Czy druga osoba mnie wspiera?
Czy mogę być w pełni sobą przy drugiej osobie?
Moje zdanie jest brane pod uwagę?
Czy jestem kontrolowany/a, czy mogę żyć w zgodzie ze sobą?
Nikt nie umniejsza moim uczuciom i nie wmawia mi, że coś wyolbrzymiam?
Czy nikt nie wmawia mi, że to ja tylko i wyłącznie jestem źródłem problemu?

Pytań, które sobie można zadać, są miliony. Jeśli my sami szanujemy swój i innych czas, myślę, że warto poświęcić tę chwilę, żeby doprecyzować, czego tak naprawdę chcemy w relacji. I dlaczego chcemy być w relacji. Bo jeśli chcemy być w relacji, aby nie czuć się samotnymi, to myślę, że to jest właśnie zły pomysł. Bo druga osoba nie może być lekarstwem na ból i pustkę. Wtedy, krzywdzimy tę drugą osobę. Myślę, że i też właśnie w relacjach jest niezbędne, poszukiwanie równowagi. I ciągłe zadawanie sobie pytań i ciągła edukacja psychologiczna.
Relacje i kobiety
Myślę też, że niestety, ale w pewnym sensie, kobiety są w trochę gorszej pozycji. I chciałabym też podkreślić, że ani nie jestem feministką, ani szowinistką, staram się po prostu spojrzeć na sprawę obiektywnie.
Od kobiet, z moich obserwacji wymaga się więcej. Częściej stawia się je w pozycji „histeryczek”, wyśmiewając ich emocjonalność. To, co mnie poruszyło w filmie Barbie, to moment, w którym opisane są wymagania względem kobiet. Bo w sumie jest ich dużo, ale nie wiadomo, o co tak naprawdę chodzi.
Bo, kobieta powinna:
Być ładna, ale nie za ładna
Chuda, ale nie za chuda
Trochę ciałka, ale nie za gruba
Pociągająca, ale nie za bardzo
Mądra, ale nie za bardzo
Słodka, ale tak, żeby nie była za głupia w tym
Kobieca, dziewczęca, ale w odpowiedniej proporcji
Powinna mieć swoje pieniądze, ale najlepiej jakby siedziała w domu
Wykształcona, ale nie daj Panie bardziej, niż jej partner
To jest jakaś według mnie patologia. Za to, mężczyzna, jak to usłyszałam od niedoszłej teściowej: Pracuje, nie pije i nie bije, to w czym problem. No jest, ogromny problem, niestety. Łaski nie robi, że spełnia podstawowe społeczne normy. Chociaż, od razu napiszę, że coraz częściej spotykam się z mężczyznami typu „Oddycham, to wystarczy” – oczywiście znam też wspaniałych, skłonnych do autorefleksji i zmian, rodzinnych i wrażliwych mężczyzn. Chodzi bardziej o przedstawienie różnicy w postrzeganiu. I uważam, że jest to odrobinę krzywdzące.
Nie będę już także wspominać, o tym co jest mówione na temat kobiet, przez niektóre partie polityczne. Ja, niestety, ale nie czuję się dobytkiem żadnego mężczyzny, bo nie poznałam wielu, którzy przeżyli tyle, co ja i osiągnęli podobnie dużo co ja. Nie widzę sensu, w propagowaniu ani patriarchatu, ani matriarchatu. Każde skrajności prowadzą do tragedii. Poświęcanie energii, czasu i jątrzenie w sobie nienawiści dla jakiś idiotycznych idei, uważam, za po prostu głupie. Niestety, nie mam na to wpływu.
Krzywdzące stereotypy
Tak samo stereotyp kobiety, która szuka mężczyzn o określonym wzroście, z określonym stanie konta. Nie przeczę, że takie kobiety istnieją, ale sama żadnej takiej kobiety nie znam. Natomiast obserwuję, bardzo duży wysyp mężczyzn o charakterze „macho”. Uważam, że to, co się dzieje globalnie, jest patologią emocjonalną. Ludzie cały czas czegoś szukają, coś gonią, ale sami nie wiedzą co. Coraz rzadziej można spotkać ludzi, którzy wchodzą w relacje „pełni” i w pełni. Czyli całym sercem i bez jakiś konkretnych powodów innych niż miłość.
Mężczyźni chwalą się tym, ile dziewczyn udało im się zaliczyć, kobiety, zapewne te, które zostały skrzywdzone przez wyżej wymienionych, stawiają w końcu na swoją niezależność i przestają traktować mężczyzn na poważnie. I niestety, koło się kręci.
Jakby tak każdy zrobił sobie „rachunek sumienia”. Zastanowił się nad swoimi mechanizmami i zaczął świadomie tworzyć relacje. Ciekawa jestem, jak wtedy wyglądałby świat. Ja po doświadczeniu niejednej traumy emocjonalnej, wiem, co chce i czego nie chce. I życzę tego, każdemu, kto szuka relacji, aby chociaż wiedział, czego dokładnie szuka.
Relacje — przyjaźń

To też jest niezwykle ciekawa kwestia. Jak pisałam we wcześniejszym wpisie, mam wielkie szczęście jeśli chodzi o moje przyjaciółki. Natomiast, też nie było łatwe — utrzymać te relacje. Przez ingerencję osoby postronnej, z moją przyjaciółką nie rozmawiałam 2 lata. Byłyśmy, jak to się mówi „śmiertelnie pokłócone”. Natomiast, tutaj moim zdaniem sprawdza się teoria odnośnie komunikacji — jeśli dwie osoby chcą, żeby się udało, to się uda. Tak było w tym przypadku. Przyjaźnimy się dalej. Były też osoby, w moim życiu, przez które się czułam całkowicie zdradzona. Miałam taką przyjaciółkę. Przyłapałam ją wiele razy na kłamstwach, obmawianiu mnie i różnego rodzaju kradzieżach. Takie jest życie, cały czas się uczymy. Czasem, ktoś musi nas zranić i zawieść, abyśmy się nauczyli rozpoznawać dobrych ludzi.
Przyjaźń — co się liczy?
Ja zwracam uwagę, na jedną rzecz, jeśli chodzi o przyjaźń. Jeśli jest mi źle, mam wsparcie, ale jak u mnie jest dobrze, a nawet bardzo dobrze, mam tyle samo wsparcia. Wiele razy słyszałam, że ludzie mają przyjaciół, którzy się cieszą, kiedy u ich znajomych jest źle. Albo, kiedy u ich znajomych się zaczyna układać, nagle stwierdzają, że nie mogą się z nimi przyjaźnić. Uważam, że to nie jest prawdziwa przyjaźń.
Ja widzę, prawdziwą przyjaźń tak, że jak coś się dzieje moim bliskim, wstaje i idę porozmawiać/ na spacer/ na kawę. Kiedy jest wszystko super, to świętujemy, a ja w głębi serca się cieszę, że moim bliskim się układa. To jest dla mnie tak naturalne, że jak widzę, jak ludzie czasem się zachowują, albo mówią z zawodem w głosie „no, cieszę się Twoim szczęściem, ale rozumiesz, chciałabym/ chciałbym być na Twoim miejscu” to mi się skręcają wnętrzności. Nie tak wygląda przyjaźń.
Myślę, że warto się zastanowić nad kwestią, jakimi ludźmi się otaczamy. Czy mamy wsparcie w przyjaciołach, czy nie?
Dla sprostowania: wsparcie to też zwrócenie uwagi: „okej, rozumiem, ale chyba trochę przesadzasz? Zastanów się, czy dobrze robisz”.
Bycie szczerym, oferowanie swojego czasu i energii. To niezwykle cenne rzeczy, które można ofiarować drugiej osobie.
Jeśli dotarłaś / dotarłeś do tego miejsca, dziękuję za przeczytanie tego wpisu. W razie przemyśleń zachęcam do podzielenia się nimi ze mną na Instagramie lub drogą mailową kontakt@zdoswiadczenia.pl.

